Mam w sobie taką kontuzję, zamęt i chaos, że nie rozumiem, jak ludzka dusza może to znieść. Znajdziecie we mnie wszystko, co chcecie, absolutnie wszystko. Jestem istotą, która nie zmieniła się od początku świata, w której żywioły nie uległy krystalizacji, pierwotny zaś bezład nadal tańczy swój szaleńczy i frenetyczny taniec. Jestem absolutną sprzecznością, paroksyzmem antynomii i skrajnością napięć. We mnie wszystko jest możliwe, bo jestem człowiekiem, który w chwili ostatniej, w obliczu absolutnej nicości, będzie się śmiać, będzie się śmiać w agonii końca, w chwili ostatniego smutku.
Przyroda wydaje się obojętna wobec kryteriów dobra i zła. Ale nieraz udziela pocieszeń, które są niby ręka położona na rozpalonym czole. Po każdej zimie przywodzi znowu wiosnę, wytryska dla utrudzonych stóp wędrowca rzewnymi strumieniami, rodzi owoce, w które można zanurzyć wargi, pachnie trawą i rosą, okrywa nawet groby kwiatami, otula nas, ogarnia jakby opiekuńczym ramieniem.
Czeka Was życie wspaniałe, okrutne i bezlitosne. Bądźcie w każdej chwili, w każdym wypowiedzianym ze sceny słowie po stronie wartości, za pięknym rzemiosłem, przeciw tandecie, za nieustającym wysiłkiem woli i umysłu, przeciw łatwej manierze, za prawdą, przeciw obłudzie, kłamstwu i przemocy. I nie bądźcie na litość Boską nowocześni. Bądźcie rzetelni. Hodujcie w sobie odwagę i skromność. Niech Wam towarzyszy wiara w nieosiągalną doskonałość i nie opuszcza niepokój i wieczna udręka, które mówią, że to co osiągnęliśmy dzisiaj to stanowczo za mało.