Dzwonił do mnie rano, w dzień, czasami nawet w nocy i mówił podnieconym, niecierpliwym głosem: "Słuchaj, muszę ci coś jak najprędzej opowiedzieć". I ja wiedziałam, że tym jednym zdaniem stawia mnie przed wszystkimi. Bo to ja, a nie kto inny, miałam wysłuchać opowieści o jego sukcesie, porażce, wzruszeniu, planie lub pomyśle. Jako pierwsza. Absolutnie pierwsza. I to był dla mnie prawdziwy dowód miłości. Przez sześć lat nie powiedział mi ani razu, że mnie kocha, ale za to ja słuchałam wszystkiego pierwsza. Dla mnie już do końca życia żadne "kocham cię" nie zastąpi tego "słuchaj", muszę ci coś natychmiast opowiedzieć".