Nie, post mówi o 40godzinnym tygodniu pracy ogólnie. Odpowiedź drugiej osoby w tym screencapie nawiązuje do powojennego modelu życia, gdzie mąż pracował, a żona siedziała w domu i zajmowała się praktycznie wszystkim poza pracą. To, że XIXwieczni niewolnicy fabryczni rzeczywiście mieli mniej wolnego czasu, nie oznacza, że teraz jest najlepiej w historii. Nawet średniowieczni chłopi pracowali znacznie mniej niż dzisiejsi pracownicy. Mógłbym zagłębić się w zazębioną z tym dygresję na temat tego, jak progresywnie wykańczająca psychicznie i alienująca jest praca w późnym kapitalizmie i jak przeciętny szary człowiek musi coraz bardziej przekraczać swoje bariery, żeby nie stracić i tak już niepewnego gruntu pod nogami, ale to trochę nie na temat, bo mówimy w zasadzie o czasie wolnym.
Sam fakt, że w ogóle używasz takich sformułowań jak "roszczeniowe duże dziecko", pokazuje, jak głęboko siedzisz w bagnie neoliberalnej narracji. Cały ten model myślenia, opierający się na perfekcyjnym organizowaniu czasu i sprowadzaniu się do samoprojektującej się maszyny, która albo tylko zapierdala i śpi albo nie zasługuje na godne życie, to nic więcej tylko perfidna zagrywka panującej ekonomii, której model mamy pchany do gardeł od najmłodszych lat. Akceptowanie i internalizowanie gównianego, antyludzkiego systemu to nie dorosłość, tylko tchórzostwo.
Widzisz, kiedy ja mówię o pokorze, to nie chodzi mi o zwieszanie głowy i przepraszanie za swoją opinię, tylko o dopuszczanie do siebie myśli, że nie masz monopolu na prawdę uniwersalną. Powtarzam, gratuluję, że potrafisz odnaleźć radość z życia w systemie, który odbiera nam ludzką godność i sprowadza nas do roli maszyn produkcyjnych ku chwale rosnącej konsumpcji, ale nie każdy tak potrafi. Dla mnie i dla całej masy innych ludzi takie życie to nie życie.