Potrzebny mi jest towarzysz. Potrzebna mi jest bliskość pokrewnego człowieka. Pragnę jakiejś poręki świata wewnętrznego, którego istnienie postuluję. Wciąż tylko trzymać go na własnej wierze, dźwigać go wbrew wszystkiemu siłą swej przekory – jest trudem i udręką Atlasa. (...) Chciałbym móc na chwilę złożyć ten ciężar na czyichś ramionach, rozprostować kark i spojrzeć na to, co dźwigałem.
Wierzyłem w Ciebie przecież, musiałem w coś wierzyć. To było intuicyjne, ale prawdziwa wiara jakaż może być inna? To było zaufanie ostateczne, a jednocześnie obarczenie Cię odpowiedzialnością - musiałaś być (...)
Domyśliłem się, że chodzi o obecność. Że tak się człowiek przyzwyczaja
od przedszkolnych lat, przez szkolne, licealne i studenckie, że
codziennie ktoś sprawdza jego obecność. Wywołuje z listy i domaga się
potwierdzenia: "Jestem". Przez te wszystkie lata ktoś jest zawsze
zainteresowany tym, byśmy byli. Najpierw być musimy, potem powinniśmy -
niezmiennie figurujemy jednak na listach obecności. Aż wreszcie z
ostatnim dniem studiów ten przywilej się kończy: odtąd nikt już naszej
obecności sprawdzać nigdy nie będzie, odtąd jesteśmy światu obojętni,
możemy sobie być lub nie być. Pracodawcy nie interesuje nasza obecność,
tylko efektywność (...)
"Nie za wygląd się kocha, ale nie wiadomo za co. A jak kocha się, to i co na wierzchu się kocha, i co ukryte, i co może się stać, tak tobie, jak i mnie, czyli jemu albo jej. I wtedy nieważne, czy ktoś łysy, czy że poci się. Nie kocha się osobno, że ktoś wysoki jest, a ktoś ma takie czy inne oczy, czy choćby ktoś najpiękniej mówił, bo jeden może być wymowny, a drugi nie. Z ilu zresztą ludzi trzeba by składać na takiego jednego czy jedną, żeby nie miał żadnej wady, a jeszcze mógłby wyjść z tego jakiś stwór, nie człowiek. Kocha się tak samo przez wady i nieszczęścia i może nawet głębiej, a najgłębiej kocha się przez ból. Może być ktoś wysoki, zadbany, wymyty, pachnący, a nie ma go za co kochać".
Wiesław Myśliwski "Widnokrąg"